Archiwum styczeń 2003, strona 1


sty 05 2003 paranoja
Komentarze: 4
piepszona paranoja mnie otacza... wrecz pochlania... czuje sie jak szmata ktora ktos starl psie siki i potem wykrecil do kibla... :( wszystko jest bez sensu, to co robie nie przynosi rezultatow, odwrotny skutek, negatywny wplyw...

kurwica mnie bierze... te przyjaznie przez internet... co sa warte? gdybym dzisiaj umarl to zaden z przyjaciol/przyjaciolek internetowych by nawet o tym nie wiedzial... i to jest wedlug was przyjazn?

nic juz nie wiem, niczego nie pragne, jedynie tego aby zmienic wszystko... nawet wlasne imie... otoczenie... WSZYSTKO! wszystko mnie przytlacza... glupi kolor moich scian... muzyka ktora lubie i jest pozytywna... wszystko nastraja mnie negatywnie...

zmarnowany czas na domysly, nadzieje, male radosci i wielkie smutki... wspaniale zaczety nowy rok... wrecz zajebiscie...

cierpienie... moje i to ktore ktos inny przezywa przeze mnie... wkurwia mnie wszystko! fajnie by bylo tak zasnac i obudzic sie w zupelnie innym miejscu i czasie... zostawiajac wszystko za soba... gdzies w oddali...

nienawisc do samego siebie siegnela zenitu... nigdy siebie nie akceptowalem... to chyba jest ten za wysoki samokrytycyzm... ale nie mam na to wpywu... potrafie sie cieszyc... potrafie sie bawic... potrafie byc dumny... potrafie kochac... potrafie ranic... ale nie potrafie sie cieszyc soba i tym co ze mnie wynika...

za dobrze nauczylem sie oszukiwac samego siebie... ale to na dluzsza mete nie dziala... w pewnym momencie sie orientujesz ze stworzyles swoj wlasny swiat ktory wlasnie runal jak domek z kart... i caly system wartosci sie dezaktualizuje... to co dobre nagle wydaje Ci sie smieszne albo zalosne...

niektorzy powiedza ze jestem psychiczny i ze powinienem isc do psychologa - bylem! ale juz nie pojde... nic mi to nie dalo i czulem sie duzo gorzej po takiej wizycie... :)

co mi pozostalo? chyba tylko czekac na jakis cud... na cos co zmieni moj los... na jakis taki impuls... to jedyna rzecz w jaka jeszcze wierze...
ufoq : :
sty 02 2003 2002/2003
Komentarze: 3
czy wyobrazacie sobie lepszego sylwestra niz 5 dni w gorach z grupa 21 osob z ktorych kazda osoba jest taka wazna dla Ciebie i Tobie bliska ze mozesz jej mowic bracie/siostro i wiele sie nie pomylic? tak wlasnie swietnie sie bawilem z ludzmi ktorzy sa dla mnie najwazniejsi na swiecie... ta atmosfera... po prostu bylo wspaniale... ale mimo wszystko ze bylo tam tyle przyjaciol to czulem sie samotny bo do pelni szczescia brakowalo mi kogos... ale na szczescie chwile melanholii mijaly z kazda nastepnym drinkiem, bania, kubkiem szampana albo z dobrym tekstem... gitarka... ciemny pokoj i 22 osoby najebane spiewaja drac przepite gardla w nieboglosy... hyhy bylo naprawde wspaniale... zycze kazdemu takich znajomych jakich ja mam... i tylu wspanialych chwil ktore z Nimi przezylem, przezywam i przezyje! pozdrowienia dla calej grupy a zwlaszcza dla Eni (qzynka) z ktora wypilem tyle toastow ze spilem sie jak dzika swinia :) hyhy :D naladowany pozytywnie... moze bedzie dobrze... kto wie... nie wiem... ide zrobie sobie nastepnego drinczka bo cos kurde sie rozklejam i zaczynam myslec a to szkodzi;) aha i jeszcze jedno - jedyny mega smutny moment calej imprezy 5cio-dniowej to moment gdy chcialem Kasi zlozyc zyczenia a Ona mnie po prostu zbyla... zupelnie nie wiem dlaczego? (chyba nie dlatego ze bylem pijany? to chyba bylo ehem naturalne?:D) smutno mi sie wtedy zrobilo... zajebiscie smutno... ale co tam - to i tak nie wazne
ufoq : :